Wieczorem przyszła Iza. Pogadać co u niej no i omówić mrożący krew w żyłach pożar, w którym tylko cudem nie zginęła cała rodzina na czele z małym Jurkiem.
Niespodziewanie tematem numer jeden został jednak młody człowiek okupujący werandę. Duży Jerzy powziął bowiem zwyczaj cowieczornych odwiedzin.